środa, 5 sierpnia 2015

zakwasy na sercu

Owszem, nieco spolonizowałyśmy ten ośrodek. Dzisiaj mój czarny kolega z pracy powiedział do mnie dzisiaj rano "-heeej?!- tak się po polskiemu mówi -bonjour-?" Ludziom naprawdę wpada polski do ucha, już nie mylą Polski z Rosją, że to jedno i to samo. Jest progres; zasiałyśmy ziarenko, może w końcu się nauczą ;-) Z kolei do koleżanki jeden z sędziwych gości dumnie powiedział : "Tribuna Liudu!"- najwyraźniej mentalnie został w innych czasach...... :D Cały czas czekam na moment kiedy w ośrodku pojawi się niespodziewanie jakiś Żyd polskiego pochodzenia i w dodatku znający polski... My tutaj TAK swobodnie wyrażamy swoje.... przeróżne opinie w naszym ojczystym języku; nie powiem; czasem pod wpływem silnych emocji ;P gdyby więc pojawił się jakiś rodak piąta woda po kisielu, hmm... konsekwencje mogłyby być ciekawe. Aczkolwiek nie obawiałabym się zwolnienia z pracy, bo nie mogą nas zwolnić. Jesteśmy w swego rodzaju Zasiedmiogórogrodzie, dostać się lub wydostać stąd nie jest łatwo... Mogłoby być zwyczajnie nieprzyjemnie, a nasi goście i tak już czasami patrzą na nas nieufnie, ale... od niedawna zauważam pewną zmianę w ludziach... Wczoraj dostałyśmy pierwszy napiwek! :-D Poza tym coraz częściej słyszę "dziękuję" za wykonywaną pracę. To naprawdę pomaga i robi się milej i znajduje się siły na kolejne i kolejne pokoje...

 I chociaż pokoi do ogarnięcia jest codziennie nieskończona liczba i chociaż jestem najbardziej nieogarnietą osobą jaką znam, przyszło mi pracować z osobą zacnie ogarniętą i choć nie zna dobrze francuskiego, radzi tutaj sobie naprawdę nieźle. Mierzi mnie jednak gdy widzę pewnych ludzi, którzy wykorzystują ten fakt przeciw niej i kłamią w żywe oczy, zrzucając na nią winę- to jest naprawdę przykre. W dodatku doznać czegoś takiego od rodaka na emigracji, gdzie niby mówi się, że powinno się trzymać razem za granicą... Okazuje się, że niestety nie zawsze to się sprawdza... Stąd te zakwasy na sercu...

A za oknem Mont Blanc; dzisiaj wyjątkowo nie denerwował mnie swym chłodem i niezmiennością, choć spędzamy tyle czasu razem, jakoś w ogóle nie staliśmy się sobie bliźsi; cały czas trzyma mnie na dystans. Trzeba pomyśleć jakby tu przełamać pierwsze lody... w końcu :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz